Pierwszy rejs. Zapakowani z Tomkiem ruszamy w połowie kwietnia z Okęcia. Daliśmy sobie tydzień na miejscu w Szwecji, aby przygotować jacht do drogi. W końcu miała to być najdłuższa podróż w jego historii.

Po przygotowaniu jachtu, uruchomieniu wszystkich urządzeń pokładowych i tysiącu drobnych spraw do załatwienia, żegnani przez Martina z żoną i dziećmi odbiliśmy w końcu od nabrzeża. Był 23 kwietnia a my ruszaliśmy na południe - do Polski. 

Niespecjalnie pewnie się czuliśmy: nowy nieznany jacht, kwiecień na północy ze zmiennością pogody, chłodem i tylko my dwaj. Postanowiliśmy płynąć w miarę krótkimi skokami a w razie braku wiatru bez skrupułów wspierać się silnikiem.

Neptun był dla nas w miarę łaskawy. Spotkaliśmy umiarkowane wiatry a przez większość rejsu świeciło słońce! Po tygodniu żeglugi z postojami w Marstrand (pięknie!), Varbergu, Helsingorze, Falsterbokanal i Ystad nie bez problemów technicznych weszliśmy nocą do pustej Łeby gdzie czekały na nas rodziny. Była noc 31 maja. Waleń miał zostać tu w Łebie aż do wakacji.